Cały rok oczekujemy na te jedyne, wspaniałe wakacje. Mamy tyle planów, tyle marzeń do spełnienia... A tu za każdym razem okazuje się, że po dwuch/trzech tygodniach już człowiek sie nudzi i nic mu się nie chce. Dziwne, nie? Niby mamy w sobie tyle energi, ale jednak zawsze wybieramy to co łatwiejsze - komputer, telewizor itd.
W tym roku dla odmiany, zamiast leżeć brzuchem do góry i pilnować internetu, chodziłam na półkolonie. Super sprawa, zwłaszcza z fajnymi ludźmi. Niby tylko dwa tygodnie, a wrażeń za dwa lata. Tyle, co się działo jednego dnia, można by opisac w kilku tomowej serii. A najlepsze było to, że kiedy półkolonia się kończyła (trwała od dziewiątej do czternastej), szliśmy wszyscy razem na naszą objazdówkę - na obiad, do empiku, do mcdonalda, a potem resztę czasu jeździliśmy sobie tak o po prostu, dopóki było jasno. Mieliśmy ze sobą rowery, bo taki była warunek uczestnictwa w półkoloni: trzeba było przyjechać na rowerze.
Tylko, że ta energia, którą miałam w sobie na początku wakacji, wyczerpała się już niemal całkowicie. Szkoda. Zrobię sobie tydzień odpoczynku i znowu zacznę wychodzić z domu! :D